Obrazy Michała Moląga przedstawiające zwykłe przedmioty prowadzą najprostszą chyba drogą do spotkania z osobowością ich autora. Malował je często przez ponad dwadzieścia lat. Oglądałem je wielokrotnie, zawsze niemal z poczuciem, że choć przemawiają do mnie, tak niewiele umiem o nich powiedzieć. Niedawno, w czasie przygotowań do tej wystawy, obejrzałem większość obrazów Michała z tego cyklu, które powstały w ciągu ostatnich czterech lat. Starałem się rozpoznać, na ile inaczej widzę to malarstwo dziś, niż widziałem wtedy, gdy w 1991 pierwszy raz o nim spróbowałem napisać. Teraz dostrzegłem przede wszystkim jeden element: w te obrazy Michała wpisana jest ta cisza, która może nie jest całkiem spokojna, ale na pewno wypełniona uwagą malującego. W tej uwadze jest dążenie do uwolnienia się od teorii; tych dotyczących sztuki i tych dotyczących świata. Po to, by pozostało samo bycie z tymi przedmiotami, jednak nie dlatego, że one same są szczególnie ważne, lecz dlatego, że ważna jest właśnie postawa wobec nich jako postawa wobec tego, co jest na co dzień wokół nas.
Jest w niej obserwowanie, jak widzimy przedmioty, gdy patrzymy bezinteresownie, gdy wyciszymy żądania i obowiązki dyktowane przez nasze ego. To jeden z przykładów aktywnej ciszy, ciszy rozumianej w duchu Cage’a – ciszy, która nie jest brakiem dźwięków, lecz stanem ducha uważnej osoby. Taki rodzaj ciszy przynosi odczucie, jakie daje spokojne i świadome oddychanie, dlatego w obrazach Michała dokumentujących jego patrzenie na przedmioty jest tak dużo powietrza, choć ich rozmiary fizyczne nie są wielkie. Mają w sobie lekkość chwili, w której żyjemy ponadczasowym teraz, bez drążenia przeszłości i przyszłości.
Gotów byłem utożsamić ten stan uwagi z przewiewnością, rozrzedzeniem przestrzeni widocznym w obrazach Michała przedstawiających powszednie przedmioty, jednak musiałem to utożsamienie zakwestionować, gdy obejrzałem kilka jego obrazów przedstawiających rośliny w doniczkach. Chodzi o obrazy z 2014 roku przedstawiające jeden tylko rodzaj roślin – fikusy. Te obrazy są gęste od plam koloru, dzieje się w nich szalenie dużo, choć przedstawiają nieruchome rośliny. Zawierają wielki ładunek energii, wynikający chyba z niemal gwałtownej fascynacji Michała tymi roślinami. Ich naturalne formy mogą zadziwić: ponad powierzchnię ziemi wystają często spore bulwy, z których wyrastają bezlistne kończyny i dopiero one trzymają liściastą, intensywnie zieloną koronę. Dlaczego te obrazy z fikusami są tak ciekawe? Bo demonstrują, że charakterystyczna dla obrazów Michała postawa skupionej bezinteresownej uwagi może prowadzić też do powstania obrazów tak energetycznych. Przypomniało mi to fascynację Michała jedną ze wschodnich sztuk walki, którą nawet przez pewien czas trenował. Odnajdywał w niej wyjątkowe zespolenie uwagi z treningiem błyskawicznego działania na małej przestrzeni.
Skupione patrzenie na zwykłe przedmioty (czy rośliny) stanowiło istotny rys jego sposobu bycia w świecie. Owocowało obrazami o powściągliwej i surowej estetyce, tak bardzo odmiennej od dominujących dziś konwencji prezentowania wszelkich przedmiotów jako wizualnych słodyczy. Wpisana w obrazy postawa Michała jest przeciwstawieniem się konwencjom obrazowania odzierającym z godności nie tylko przedstawione przedmioty, ale także ich widzów. Z tego powodu malarstwo Michała Moląga jest w najlepszym rozumieniu tego słowa niewspółczesne. Jest stanowczą odmową udziału we współczesnym skażaniu sfery wizualnej przez celebrowanie gadżetowych upodobań. Odmową uczestniczenia w łudzeniu się, że tak powszechne obecnie dekoratorskie praktyki skutecznie zasłonią nędzę ich klientów.
Grzegorz Borkowski
październik 2014